Przejdź do głównej zawartości

„Cosa Nostra” vs Małgorzata Guz, czyli ruszyła machina „sprawiedliwości”


„26 lipca 2023 r. w Sądzie Rejonowym w Krasnymstawie II Wydział Karny ruszyła moja sprawa” – relacjonuje M. Guz.

„Oskarża mnie prokurator Anna Misiorowska-Arska, a sprawę prowadzi sędzia Katarzyna Kaczor. Prokuratura wszczęła śledztwo po złożeniu donosu przez dyrektora DPS, w którym pracuję. Teraz niech wszyscy pracownicy Klubu Seniora „Aktywna Jesień” podziękują panu Rysakowi, że wszystkie wydarzenia i ewentualne problemy, które się pojawią, zawdzięczają właśnie temu donosowi”.


Chęć zemsty?

„Ja uważam, że ten donos był chęcią vendetty na mojej osobie. Problemy funkcjonowania Klubów Seniora i cały projekt został na skutek tego donosu rozgrzebany. Teraz nie tylko ja mam problemy, ale każdy lub przynajmniej większość pracowników Klubu Seniora. Postępowanie karne przed sądem mam co prawda tylko ja, mimo że problem dotyczy wielu instruktorów prowadzących zajęcia w Klubie Seniora, czy też Kierowniczek projektu”.

„Na sprawę zostali wezwani poszkodowani, czyli Dom Pomocy Społecznej w Bończy reprezentowany przez Dyrektora Mariusza Rysaka wraz z pełnomocnikiem. Ale o tym kto jest tym pełnomocnikiem i z jakim ważnym lokalnym politykiem jest powiązany, to opowiem za chwilę” – kontynuuje M. Guz.

„Urzędu Gminy w Wojsławicach jako drugiego poszkodowanego nikt nie reprezentował. Nie zgłosił się nikt. Ja przypomnę, że wójt gminy Wojsławice zeznał, że Urząd nie czuje się stroną pokrzywdzoną jeżeli chodzi o tę sprawę. Może to było przyczyną, że nikt nie reprezentował Urzędu”.


DPS w Bończy bardzo „pokrzywdzony”

O co oskarżona jest Pani Małgorzata, a także „jak wielkim jest przestępcą” pisaliśmy w notce pt. „Zbrodnia i kara Małgorzaty Guz” – wpis można poczytać tutaj: https://dziennik-krasnegostawu.blogspot.com/2023/07/zbrodnia-i-kara-magorzaty-guz-czyli.html.

„Ja dorabiałam sobie w Klubie Seniora w Wojsławicach. Nie były to przecież jakieś duże pieniądze. A jakoś trzeba żyć. To dorabianie miałam celowo utrudniane. Były zmieniane mi grafiki pracy w DPS, tak aby mnie na czymś celowo przyłapać. Najciekawsze jest to, że prokuratura przyznała status pokrzywdzonego DPS w Bończy na podstawie 4 dni, w czasie których byłam oddelegowana na szkolenie NSZZ Solidarność oraz na posiedzenie Komisji Międzyzakładowej, której byłam członkiem. Według prokuratury i pokrzywdzonego DPS w tym czasie miałabym pracować w Klubie Seniora w Wojsławicach – UWAGA!!! 5 godzin w przeciągu 3 lat. Ciekawi mnie jakich to szkód narobiłam DPS w Bończy, a także jak bardzo i dlaczego Pan Dyrektor Rysak poczuł się z tego powodu pokrzywdzony. Ale to już niech Czytelnicy i Sąd ocenią” – ironizuje Małgorzata Guz.

„Najciekawsze jest to, że źle odczytano daty z dokumentów. Jeden dzień został nieprawidłowo odczytany. Zostało już udowodnione, że byłam na szkoleniu i na posiedzeniu Komisji Międzyzakładowej. Te dokumenty posiadała prokuratura i o te właśnie dokumenty kilkakrotnie prokuratura zwracała się wysyłając listy i faksy do Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ Solidarność i do siedziby Komisji Międzyzakładowej, czyli do DPS w Wygnanowicach. Odnoszę wrażenie, że takie wysyłanie próśb o dokumenty miało na celu, aby jak największe grono z mojego otoczenia wiedziało jakim jestem „strasznym przestępcą” – kończy p. Guz.


Asystent posłanki Teresy Hałas zasiada obok prokuratora i oskarża

„Co ciekawe, pełnomocnikiem pokrzywdzonego DPS w Bończy jest adwokat Mariusz Cieślik, który jest również asystentem społecznym w biurze poselskim Teresy Hałas z PIS, która była też przewodniczącą NSZZ RI Solidarność. Adwokat Cieślik jest również zatrudniony jako prawnik w Starostwie Powiatowym w Krasnymstawie. W ogóle ciekawe jest to, że DPS występuje jako oskarżyciel posiłkowy, a adwokat Cieślik na rozprawie siedzi obok prokuratora” – kontynuuje Pani Małgorzata.

Kilka słów dygresji od nas. Kim lub czym jest ten oskarżyciel posiłkowy? Już sama Wikipedia podaje (link: https://pl.wikipedia.org/wiki/Oskar%C5%BCyciel_posi%C5%82kowy), że oskarżyciel posiłkowy to instytucja polskiego postępowania karnego, która pozwala pokrzywdzonemu działać obok prokuratora lub zamiast niego w postępowaniu karnym. Oskarżycielowi posiłkowemu, w przeciwieństwie do pokrzywdzonego, przysługują przed sądem prawa strony. Oznacza to, że może on zgłaszać własne wnioski dowodowe, zadawać pytania osobom przesłuchiwanym, a także wnosić środki odwoławcze od orzeczeń sądu. Podczas rozprawy oskarżyciel posiłkowy zajmuje miejsce przed stołem sędziowskim po prawej stronie, obok prokuratora.

Po co DPS w Bończy być oskarżycielem posiłkowym? Czyżby dyrekcja zakładała, że trzeba się będzie odwoływać? Zgłaszać wnioski dowodowe? Przesłuchiwać świadków? A co jeżeli wyrok będzie nie po myśli DPS? A co jeżeli okaże się, że dyrektor DPS fałszywie oskarżył Panią Małgorzatę? Też będzie miał postępowanie prokuratorskie i sądowe?

Jeżeli śledzicie Państwo wydarzenia w krasnostawskim grajdołku i czytacie lokalną prasę, to wiecie m. in. o sprawach pracowniczych w muzeum, które rozstały „rozpętane” za czasów byłego dyrektora. Jedna z pracownic została przywrócona do pracy, a prasa pisała, że muzeum nie będzie składać apelacji. Co więcej, pracownica była objęta ochroną związkową NSZZ Solidarność (link: https://www.nowytydzien.pl/ma-natychmiast-wrocic-do-pracy-2/).

Czyli w sprawie muzeum uznano, że sprawa jest przegrana i szkoda czasu się odwoływać? A w sprawie Pani Małgorzaty należy ją oskarżyć, wziąć mecenasa, który jest asystentem posła z PIS i dodatkowo występować jako oskarżyciel posiłkowy obok prokuratora? Jak to jest nasza „najdroższa” lokalna władzo?


Zarządzie Powiatu! Kiedy zaczniesz stosować prawo?

Tymczasem inny asystent poseł Teresy Hałas – Mirosław Księżuk (jednocześnie radny powiatowy) i jej córka – Justyna Przysiężniak (również radna powiatowa) „nabroili” z oświadczeniami majątkowymi. Pisaliśmy o tym w słynnej już notce pt. „Zbrodnia i kara Małgorzaty Guz”.

Powołując się na protokoły sesji rady powiatu i interpelacje radnego K. Zielińskiego, a także na artykuły z Nowego Tygodnia, dość obszernie opisaliśmy o co chodzi w tych sprawach, oraz czego nie zrobił (a powinien!) starosta Leńczuk.

Postawmy więc pytanie – starosto Leńczuk i przewodniczący Boruczenko: kiedy zaczniecie stosować prawo i powiadomicie wojewodę lubelskiego, prokuraturę i CBA o możliwych nieprawidłowościach w oświadczeniach majątkowych radnych Księżuka i Przysiężniak?

Przypomnijmy co pisaliśmy w „Zbrodni i karze”. Szanowna władzo, jeżeli radny Zieliński ma rację, to możliwe, że sami złamaliście prawo, bo macie obowiązki określone w ustawach! Kiedy doniesiecie na samych siebie, że nie zawiadomiliście wojewody, prokuratury i CBA? Tacy jesteście kościelni i bogobojni, ale jak widać Ewangelię św. Łukasza czytaliście dawno lub „po łebkach”, a szczególnie to zdanie: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”.


Kij ma dwa końce, a karta czasu pracy dwie strony

„Bardzo ciekawe rzeczy wydarzyły się na rozprawie w czasie, gdy składałam obszerne wyjaśnienia. Okazało się, że dyrektor Rysak przekazał prokuraturze niekompletny dokument! Chodzi o kartę czasu pracy w Klubu Seniora. Dyrektor podał tylko pierwszą stronę tego dokumentu. Akurat tę stronę, na której był tylko mój podpis. Kompletny dokument zawierał dwie strony i na odwrocie był podpis kierowniczki Klubu Seniora, która potwierdziła, że pracę wykonałam. Jej podpis stanowił jednocześnie podstawę do wypłaty mojego wynagrodzenia. Każda taka karta była podpisana przez kierownictwo Klubu”.

„Żebyście Państwo widzieli zdziwienie prokuratora i sądu, że karta czasu pracy ma dwie strony. Ja usłyszałam jak pani prokurator wymieniała uwagi z adwokatem Cieślikiem, że taki dokument dostała od dyrektora Rysaka. Chyba nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Dziwi mnie to, bo w aktach sprawy był złożony przez Urząd Gminy w Wojsławicach kompletny dokument. Czyżby nikt nie spojrzał na to co dała gmina, tylko wszyscy skupili się na częściowym dokumencie przekazanym przez dyrektora Rysaka?”.

„Sędzia również była zdziwiona jak wykazałam, że druga strona karty czasu pracy zawiera podpis kierownika. Pani prokurator zarzucała mi, że nie mogłam realnie realizować zadań w Klubie Seniora, bo nie pozwalał mi na to czas pracy w DPS Bończa. Czyli, że wprowadziłam Urząd Gminy w Wojsławicach w błąd?” – relacjonuje M. Guz.

„W takim razie ja czegoś nie rozumiem. Pracowałam w DPS w Bończy od godziny 6 do 13. Z Klubu Seniora otrzymałam informację, że będzie czynny w godzinach 7:30-15:30. Do Wojsławic jadę z DPS 10 minut, w zimie może 15 minut. Miałam więc realną możliwość podpisania umowy i świadczenia usług terapeutycznych w Klubie Seniora. Problemy pojawiły się wtedy, jak dyrektor Rysak zmienił mi (uważam, że złośliwie) z dnia na dzień godziny pracy, a mianowicie wyprowadził mnie podczas zajęć prowadzonych w DPS Bończa przed budynek i zakomunikował, że od jutra pracuję od 7 do 14. Dyrektor wiedział doskonale, że mam podpisaną umowę z Klubem Seniora. Każdy podany przeze mnie argument zderzył się z bezwzględnością dyrektora. Te wydarzenia rozegrały się 16.10.2019 r. W mojej ocenie była to kara dla mnie za prowadzenie aktywnej działalności związkowej i na rzecz pracowników w DPS Bończa” – podsumowuje Pani Małgorzata.


Eskalacja konfliktu i szwagier starosty

„Oprócz tych wyjaśnień w sądzie powiedziałam również, że próbowałam zmienić decyzję dyrektora o przywrócenie indywidualnego toku pracy. Ja pracowałam tak przez kilka lat w DPS Bończa i nawet samemu dyrektorowi Rysakowi nie przeszkadzało to przez prawie 2 lata. Składałam do dyrektora kilka wniosków z prośbą o różnorodny sposób ustalenia indywidualnego toku czasu pracy. Wiele razy rozmawiałam z nim i prosiłam, by polubownie rozwiązać moją trudną sytuację. Dyrektor oczywiście się nie zgodził, mimo że w tym samym czasie inni pracownicy mieli indywidualny tok pracy, a nawet mogli wychodzić z DPS pół godziny wcześniej, tak żeby zdążyć do innej pracy” – podsumowuje M. Guz i dalej relacjonuje:

„W sądzie podałam, że eskalacja problemu z dyrektorem Rysakiem pojawiła się, gdy pozbawił pracowników DPS pomieszczenia socjalnego i stworzył pomieszczenie socjalne w kuchence pomocniczej dla podopiecznych. Dyrektor nie zważał na to, ze jesteśmy narażeni, że możemy przynieść choroby podopiecznym, albo że podopieczni mogą nas zarazić. W szpitalu personel jest oddzielony od pacjentów i nie mogą korzystać z tych samych pomieszczeń ze względów bezpieczeństwa. Co ciekawe, to dawne pomieszczenie socjalne zostało przeznaczone dla Kierownika Zespołu Terapeutyczno-Opiekuńczego, którym od lutego 2020 r. został Pan Dariusz Kowalczyk, prywatnie szwagier starosty krasnostawskiego Andrzeja Leńczuka i jednocześnie sekretarz zarządu stowarzyszenia Gloria Vitae, któremu przez lata prezesował właśnie Leńczuk”.

„Po tym czasie rozmawiałam w Klubie Seniora w Wojsławicach o tym, jak dalej będę świadczyć pracę. Zaproponowałam, że będę przychodzić 2 razy w miesiącu biorąc urlop w DPS Bończa. W Klubie Seniora miałam podpisaną umowę na 8 godzin miesięcznie, ale problem stanowiła dokumentacja, która uniemożliwiała mi w tamtym czasie pracę w tak dużej ilości w ciągu jednego dnia. Wobec tego wymagało to rozpisywania pracy w kolejnych dniach i niektóre dni nałożyły się z pracą w DPS, bo ja byłam wpisywana w każdy wolny termin w Klubie Seniora. Zresztą taki problem w Klubie Seniora dotyczył nie tylko mnie! To jest moje jedyne przewinienie, jeżeli chodzi o realizację zadań w Klubie. Jestem niezmiernie wdzięczna panu dyrektorowi Mariuszowi Rysakowi, który od tylu już lat mści się na mnie za to, że jestem działaczem związkowym walczącym o dobro pracowników” – ironizuje Pani Małgorzata.


Dziękuję za wsparcie!

„Na sali rozpraw udowodniłam, że byłam na szkoleniach związkowych, więc czy DPS w Bończy powinien mieć nadal status pokrzywdzonego? Adwokat „podprokurator” Cieślik zadawał mi pytania np. czy miałam refleksję, czy próbowałam rozmawiać z Wójtem Gminy Wojsławice o tym co się dzieje w Klubie Seniora w związku z rozpisywaniem godzin w taki a nie inny sposób. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie miałam świadomości, że to stanowi jakiś problem. Ja w ogóle nie byłam świadoma, że to jest jakieś przestępstwo. Godziny, podobnie jak w moim przypadku, były rozliczane w taki sposób u wszystkich, albo przynajmniej u większości pracowników Klubu Seniora. Karty czasu pracy to wewnętrzne dokumenty Klubu i nie ingerowałam w to. Ba, nawet nie sądziłam, że może być z tym jakiś problem. Każdą godzinę w Klubie przepracowałam uczciwie i było to w stosunku do mnie rozliczane przez kierowniczki. Muszę dodać, że Klub Seniora w Wojsławicach nie stracił na mojej pracy, a nawet uzyskał korzyść. Ja wykonywałam w Klubie prace artystyczne, ozdoby, stroiki itp., a nie było tego w moich obowiązkach. Klub takie prace potem sprzedawał w kwocie od 10 do 40 zł. A sporo tych prac wykonałam” – chwali się nam Pani Guz.

„Na rozprawę przyszło kilka osób w charakterze publiczności. Te osoby przybyły, aby mnie wspierać. W tym miejscu dziękuję tym, którzy byli na sali rozpraw. Poświęciliście swój cenny czas, by być ze mną w tej trudnej chwili. Dziękuję wszystkim wspierającym za dobre słowo. Kolejna rozprawa odbędzie się 28.09.2023 r. o godzinie 13 w siedzibie Sądu Rejonowego w Krasnymstawie. Proszę o udział i wsparcie!” – kończy Pani Małgorzata.


Waga przewinień?

Na koniec kilka słów od nas. Porównajmy sobie pewne kwestie, a mianowicie:

- Pani Małgorzata Guz pracuje w DPS Bończa. Nie zarabia się tam dużo, a pracownicy DPS nieraz uczestniczyli w sesjach rady powiatu w Krasnymstawie i prosili o podwyżki i wsparcie. Pani Małgorzata ma możliwość i próbuje dorobić w Klubie Seniora w Wojsławicach. Powyżej macie Państwo napisane, że chodziło o 8 godzin miesięcznie, a stawka za godzinę wynosiła 70 zł brutto. Dużo? Mało? Oceńcie Państwo sami. W „nagrodę” od władzy Pani Małgorzata dostaje prokuratora, sprawę w sądzie i jeszcze zajęli jej samochód. „Brawo” władza!

- Radna Justyna Przysiężniak (prywatnie córka poseł Teresy Hałas), jak pisał Nowy Tydzień (link: https://www.nowytydzien.pl/przemilczala-dotacje-w-oswiadczeniu/) otrzymała 200 tys. zł dotacji na swoją działalność gospodarczą z ARIMR. Gazeta pisała, że przyznanie dofinansowania nie jest do końca jasne i nie zostało wykazane w oświadczeniu majątkowym. Czy coś się dzieje w tej sprawie? Policja, prokuratura, CBA, wojewoda? A gdzie tam! Po co!

- Radny Mirosław Księżuk (asystent poseł Teresy Hałas) wielokrotnie nie wykazywał w oświadczeniach majątkowych, że zasiada w zarządzie stowarzyszenia Wspólny Krasnystaw, które prowadzi działalność gospodarczą. Ktoś, coś w tej sprawie zrobił? Również cisza jak makiem zasiał.

- Starosta Andrzej Leńczuk wie i o sprawie Pani Małgorzaty oraz o sprawach radnych Przysiężniak i Księżuka. Zrobił coś? A po co! On donosów pisał nie będzie! Czy sam popełnia przestępstwo? Możliwe, niewykluczone. Panie Starosto, kiedy w końcu zachowa się Pan zgodnie z prawem i skieruje chociażby do wojewody sprawy powyższych radnych? Czy ktoś/coś Panu zabrania wystosować taki wniosek o sprawdzenie sprawy?

Na koniec złota myśl N. Machiavellego „Kto pragnie oszukać, zawsze spotka takiego, który oszukać w żaden sposób nie pozwoli”.


PS. Już niedługo rozważania o „niebezpiecznych związkach” związków zawodowych.


Komentarze

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *